SŁUPISKA
(Legendy koszęcińskie. opr.J.Myrcik)
grafika: Mirosława
Wirtek
|
To będzie opowieść prawdziwa o niedobrym
koszęcińskim księciu, który był panem życia i śmierci swych poddanych.
Ale w tej opowieści będzie także coś z legendy, bowiem niepiśmienny
lud, przekazując z pokolenia na pokolenie najciekawsze wydarzenia, mógł coś zapomnieć albo zmyślić.
Prinz Sparwein - bo takie nazwisko nosił ten niedobry pan – był bardzo bogatym człowiekiem. Ale ciągle chciał mieć jeszcze więcej i
więcej. Chciał być najbogatszy z bogatych. Był także bardzo niedobrym panem dla
swych poddanych. Zmuszał ich do nieludzkiej pracy od świtu do później nocy, na
co dzień i w niedzielę. Poddani Księcia bardzo bali się swego pana, szczególnie
kiedy przyjeżdżał konno na pola i strasznie bil słabych i przemęczonych ludzi.
Mówiono wtedy, że to diabeł wstąpił w księcia - a on bił i krzyczał, krzyczał i
bił.
Niektórzy łudzić nie wytrzymali tych katorg, padali ze zmęczenia na
polach, czy w lesie.
Byli także tacy, którzy się buntowali. Mówili, że tak nie wolno, że
ludzie to nie bydło.
l to właśnie dla tych ludzi, dla najsłabszych i opornych książę Sparwein wymyślił straszną karę.
Na wzgórzu położonym na skraju Koszęcina kazał wkopać głęboko w ziemię
grube słupy. Do tych słupów przywiązywano grubymi powrozami wycieńczonych
łudzi, którzy w słonecznej spiekocie, czy w zimowych mrozach i śnieżycach
powoli umierali na koszęcińskiej Golgocie - Słupiskach. Wszyscy poddani księcia
musieli oglądać te straszne sceny.
„Patrzcie - mówił do nich książę - jeżeli nie będziecie najlepiej pracować,
to czeka was taka śmierć".
l książę spełniał swą straszną przepowiednię. Na Słupiskach umierało
coraz więcej ludzi. Z
daleka było słychać jęki i krzyki, błagalne
prośby, a czasem groźby umierających. A Pan był nieprzebłagany.
O tych zdarzeniach dowiedział się cesarz austriacki. Zabrał księciu
ogromny majątek zdobyty krzywdą koszęcińskich chłopów i przepędził go z dala od Koszęcina. Ludziom żyło
się teraz lepiej, ale ciągle wspominali „Słupiska". A tam działy się
dziwne rzeczy. Nocami silne wichry jęczały
i wyły nad Koszęcinem. Od Słupisk
roznosiły się po Koszęcinie i daleko poza Koszęcinem jakby jęki umierających. Mówiono,
że na Słupiskach straszy.
Dobry lud postawił
w tym miejscu duży krzyż z figurą ukrzyżowanego
Chrystusa. Na to miejsce chodzi ludnie procesyjnie z kościoła zamkowego i modlili się za zmarłych, zakatowanych ludzi. Modlili
się także o szczęśliwe czasy
dla Koszęcina, aby dobry Bóg błogosławił
mieszkającym tu ludziom.
Później po wielu latach postawiono tu piękną kapliczkę,
którą poświęcono świętym Janowi i Pawłowi
obierając ich za patronów Koszęcina. Zakupiono duży obraz z postaciami
tych świętych. Każdego roku w dzień gminnego święta, już od kilku wieków
mieszkańcy Koszęcina błagają swych patronów o łaski dla mieszkających tu ludzi.
Proszą o urodzaje na polach i o pokój. Opowiadają
także starzy ludzie, że opieka
św. Jana i Pawła oraz Trójcy świętej będzie tak długo trwała, dopóki się lud
swym Patronom nie
sprzeniewierzy, dopóki będzie piękne tradycje
naszych dziadów i pradziadów szanował.
Jakub Sparwein - historycznie.
Jakub Sparwein - historycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz