sobota, 23 listopada 2013

Legenda o złym panu i pagórku na Słupiskach



SŁUPISKA 
(Legendy koszęcińskie. opr.J.Myrcik) 


grafika: Mirosława Wirtek

To będzie opowieść prawdziwa o niedobrym koszęcińskim księciu, który był panem życia i śmierci swych poddanych.
Ale w tej opowieści będzie także coś z legendy, bowiem niepiśmienny lud, przekazując z pokolenia na pokolenie najciekawsze wydarzenia, mógł coś zapomnieć albo zmyślić.

Prinz Sparwein - bo takie nazwisko nosił ten niedobry pan był bardzo bogatym człowiekiem. Ale ciągle chciał mieć jeszcze więcej i więcej. Chciał być najbogatszy z bogatych. Był także bardzo niedobrym panem dla swych poddanych. Zmuszał ich do nieludzkiej pracy od świtu do później nocy, na co dzień i w niedzielę. Poddani Księcia bardzo bali się swego pana, szczególnie kiedy przyjeżdżał konno na pola i strasznie bil słabych i przemęczonych ludzi. Mówiono wtedy, że to diabeł wstąpił w księcia - a on bił i krzyczał, krzyczał i bił.
Niektórzy łudzić nie wytrzymali tych katorg, padali ze zmęczenia na polach, czy w lesie.
Byli także tacy, którzy się buntowali. Mówili, że tak nie wolno, że ludzie to nie bydło.
l to właśnie dla tych ludzi, dla najsłabszych i opornych książę Sparwein wymyślił straszną karę.
Na wzgórzu położonym na skraju Koszęcina kazał wkopać głęboko w ziemię grube słupy. Do tych słupów przywiązywano grubymi powrozami wycieńczonych łudzi, którzy w słonecznej spiekocie, czy w zimowych mrozach i śnieżycach powoli umierali na koszęcińskiej Golgocie - Słupiskach. Wszyscy poddani księcia musieli oglądać te straszne sceny.
„Patrzcie - mówił do nich książę - jeżeli nie będziecie najlepiej pracować, to czeka was taka śmierć".
l książę spełniał swą straszną przepowiednię. Na Słupiskach umierało coraz więcej ludzi. Z daleka było słychać jęki i krzyki, błagalne prośby, a czasem groźby umierających. A Pan był nieprzebłagany.
O tych zdarzeniach dowiedział się cesarz austriacki. Zabrał księciu ogromny majątek zdobyty krzywdą koszęcińskich chłopów i przepędził go z dala od Koszęcina. Ludziom żyło się teraz lepiej, ale ciągle wspominali „Słupiska". A tam działy się dziwne rzeczy. Nocami silne wichry jęczały i wyły nad Koszęcinem. Od Słupisk roznosiły się po Koszęcinie i daleko poza Koszęcinem jakby jęki umierających. Mówiono, że na Słupiskach straszy.
Dobry lud postawił w tym miejscu duży krzyż z figurą ukrzyżowanego Chrystusa. Na to miejsce chodzi ludnie procesyjnie z kościoła zamkowego i modlili się za zmarłych, zakatowanych ludzi. Modlili się także o szczęśliwe czasy dla Koszęcina, aby dobry Bóg błogosławił mieszkającym tu ludziom.
Później po wielu latach postawiono tu piękną kapliczkę, którą poświęcono świętym Janowi i Pawłowi obierając ich za patronów Koszęcina. Zakupiono duży obraz z postaciami tych świętych. Każdego roku w dzień gminnego święta, już od kilku wieków mieszkańcy Koszęcina błagają swych patronów o łaski dla mieszkających tu ludzi. Proszą o urodzaje na polach i o pokój. Opowiadają także starzy ludzie, że opieka św. Jana i Pawła oraz Trójcy świętej będzie tak długo trwała, dopóki się lud swym Patronom nie sprzeniewierzy, dopóki będzie piękne tradycje naszych dziadów i pradziadów szanował.

Jakub Sparwein - historycznie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz