wtorek, 26 listopada 2013

Historia prawdziwa rabsika Sobczyka

W zbiorku "Legendy koszęcińskie" Jan Myrcik zamieścił zbeletryzowany życiorys XIX wiecznego kłusownika z Górnego Śląska - Karola Sobczyka. Prawdziwy życiorys Sobczyka był dużo ciekawszy niż ten z legendarnej opowieści oraz miał ostateczne, a jednocześnie nieszczęśliwe, zakończenie.



Karol (Carl) Sobczyk (27.04.1853 - 08.01.1896), późniejszy bohater legend i opowieści, urodził się w Tworogu, leżącym w dobrach rodu Hohenlohe - Ingelfingen. Niczym nie wyróżniający się młodzieniec wyuczył się zawodu szewca. Jako cesarskiego poddanego objął go obowiązkowy pobór wojskowy. W armii okazało się, że chłopak miał jeden niekwestionowany talent – był doskonałym strzelcem. Został strzelcem wyborowym, snajperem, z tego też osobiście znany był cesarzowi – Wilhelmowi I.
Po okresie służy wojskowej powrócił w rodzinne strony, ożenił się z Franziską (z domu Ziaja) i osiadł w Nowej Wsi (Tworoskiej). Wtedy zaczęły się jego kłopoty. Chcąc zarobić na utrzymanie rodziny imał się różnych prac, podobno był nawet sezonowym robotnikiem najemnym. W końcu zaczął robić to, co umiał najlepiej – zaczął kłusować. Za kłusownictwo był wielokrotnie ścigany i aresztowany - od grudnia 1880r. do 1892r. spędził w więzieniach w sumie 9 lat i 3 miesiące. Po wyjściu na wolność chciał pracować i żyć uczciwie, ale mu się nie udawało. Powracał do kłusownictwa, polował ukrywając się między innymi w lasach między Koszęcinem, Lublińcem i Świniowicami. Towarzyszyli mu dwaj kompani: Pigulla i Samol. Rabsik wraz z swoimi kompanami  byli ścigani m. in. przez 6-ty Batalion Strzelców z Oleśnicy, który nie był w stanie ich pojmać.
Za złapanie kłusownika wyznaczona została nagroda 500 marek, na którą w końcu połakomił się gospodarz, u którego Sobczyk chciał spędzić zimę. Zimową nocą 20 stycznia 1895r., podczas największych mrozów, Rabsik powrócił do swojego lokum, które wynajmował u gospodarza Lorenza Ksienzyka (niedaleko obecnego ronda). Gospodarz tej samej nocy zadenuncjował go pracownikowi Urzędu Gminy Schroerowi z Nowej Wsi(…). Tworogowski żandarm Fieber natychmiast zorganizował obławę przy pomocy gajowych Paula Brolla, Johanna Myrczyka i kilku silnych mężczyzn pracujących w lesie: Johanna Dramskiego, Poloczka i Mrozika. Około godziny 23.00, żandarm Fieber wezwał przez zamknięte drzwi Rabsika, żeby się poddał. W odpowiedzi Rabsik z okna zranił gajowego Brolla, a następnie zastrzelił żandarma Fiebera, reszta rozpierzchła się w popłochu. Sobczykowi udało się uciec.
Rabsik poprzysiągł zdrajcy zemstę.
30 marca 1895r. zdradziecki gospodarz szedł do pracy w pniowieckiej prochowni. Za mostem Granicznej Wody, między Nowa Wsią i Cegielnią, czekał na niego Rabsik. Po oznajmieniu mu, że jest zdrajcą, strzelił do niego dwa razy, w ramię i w brzuch. Ksienzyk o własnych siłach dowlókł się do zagrody Grunera, ten zawiózł go furmanką do domu, gdzie zmarł o 12.15 po południu. Umierającego denuncjatora zdołał jeszcze przesłuchać tworogowski wójt Stahr. Od tego czasu Sobczyk był poszukiwany nie tylko za kłusownictwo, ale i za trzy morderstwa.[3]
Ostatecznemu pojmaniu Sobczyka znowu sprzyjała ludzka chciwość. Za wskazanie lub pojmanie Sobczyka, teraz już mordercy, władza państwowa i Zarząd Dóbr Książęcych w Koszęcinie wyznaczyła nagrodę w wysokości 5300 marek, a  w maju 1895r. sędzia śledczy przy Królewskim Sądzie Ziemskim w Bytomiu, wysłał list gończy, w którym opisuje Rabsika. Według tego opisu, Sobczyk liczył sobie 42 lata, 172cm wzrostu, był ciemnego zarostu, smukłej sylwetki, nosił wąs, krótką bródkę, miał niskie czoło i lewe oko mu ciągle mrugało. Zaznaczono także, że codziennie zmienia ubranie.
Skuszony znaczną nagrodą Ludwig Rumpel - balwierz w pałacu w Tworogu - podstępem skontaktował się z Sobczykiem i w lipcu 1895 roku spotkał się z nim pod pozorem „zlecenia”. Wtedy to upił go winem ze środkiem nasennym i dowiózł na targaczu na posterunek policji. Tak rabuś został aresztowany i osadzony w bytomskim wiezieniu, gdzie trzy miesiące później został osądzony.
W styczniu 1896 roku na więziennym dziedzińcu stanęła gilotyna, a kat Reidl, który specjalnie na egzekucję przyjechał w Wrocławia,  dokonał ścięcia trzech skazanych – w tym Karola Sobczyka, zwanego Rabsikiem.
Przed wyrokiem Sobczyk napisał jeszcze list z prośbą o ułaskawienie do cesarza Wilhelma II, w którym powoływał się na dawną znajomość z dziadkiem władcy. Urzędnicy jednak tak pokierowali listem, że Cesarz otrzymał go już po wyroku. Jak się o tym dowiedział podobno był bardzo niezadowolony, że nie mógł sam zdecydować o losie strzelca osobiście znanego cesarzowi.
W obawie przed tym, żeby pogrzeb Sobczyka nie stał się demonstracją wstęp na pożegnanie miała tylko rodzina. 

Balwierzowi z Tworoga niezbyt długo dane było cieszyć się nagrodą, którą otrzymał za wydanie Sobczyka. Dwóch towarzyszy kłusownika dokonało honorowej zemsty. Po dziewięciu latach, nocą podjechała do znachora bryczka. Dwóch mężczyzn poprosiło go, żeby pojechał do Połomii w celu odebrania połogu. Kiedy wyjechali z Brynka, niedaleko obecnej leśniczówki w Brzeźnicy zatrzymali bryczkę, wyrzucili Rumpla na ziemię i tam pozbawili go ostrym narzędziem atrybutów męskości. Od tego czasu Rumpel chodził po wsi w brązowym habicie pokutnym, głos mu się nieco ­zmienił i niedługo po tym, w dniu 30.VII.1905r. zmarł.[3]



Mimo nielegalnej działalności Rabsik nie miał wśród mieszkańców złej opinii. W okolicach Tworoga i Rud Raciborskich na przełomie wieku znana była piosenka: Sobczyk był dobry chłop, w lasach on przebywał, czterdziestu ich było, czterdziestu ich było, wszystko mu towarzyszyło
Po wykonaniu wyroku Sobczyk zyskał sławę i popularność na Górnym Śląsku, pojawiły się o nim publikacje w języku niemieckim i polskim.

Czas jakiś po śmierci Sobczyka jego sprawą zajął się kontrwywiad wojskowy. Z raportu sporządzonego na podstawie przesłuchań uczestników wydarzeń w Nowej Wsi [próby pojmania Sobczyka  i zastrzelenia Fiebera] wynikało, że strzały oddane przez Sobczyka nastąpiły w bardzo krótkim odstępie czasu. Siła rażenia pocisków była tak duża, że przeszły na wylot ciał ofiar. Pocisków nie odnaleziono. Wiele zatem wskazywało, że kłusownik strzelał z karabinu wojskowego. W czasie śledztwa Sobczyk nie wydał nikogo, ani też nie wskazał miejsca ukrycia broni. W tym okresie armia niemiecka wyposażona była w doskonałe, powtarzalne karabiny kalibru 7,92 mm, konstrukcji niemieckich inżynierów Wilhelma i Paula Mauserów. Karabiny te cieszyły się znakomitą opinią, nic zatem dziwnego, że zamawiały je różne armie. W 1893 r. Hiszpania, zagrożona w swych koloniach ekspansją Stanów Zjednoczonych, przystąpiła do generalnej modernizacji sił zbrojnych. Broń strzelecką i artylerię zamówiono w Niemczech. Na potrzeby hiszpańskie opracowano nowy, udoskonalony karabin (Mauser wz 1893) z pięcionabojowym magazynkiem. Całej tej transakcji patronował międzynarodowy handlarz bronią i aferzysta Bazyli Zacharow. I jak to zwykle z Zacharowem bywało, nie obeszło się bez skandalu. Pewna część karabinów po prostu nie dotarła do Hiszpanii. Wywiad niemiecki od razu powiązał ten fakt z informacjami strony rosyjskiej, iż z Niemiec, a zwłaszcza przez śląską granicę dociera broń dla rosyjskich organizacji rewolucyjnych oraz do polskich ugrupowań niepodległościowych. Rosjanie interweniowali zresztą nie po raz pierwszy. W czasie powstania styczniowego w 1863 r., wręcz żądali uszczelnienia granicy, zwłaszcza na odcinku rzeki Brynicy, gdyż przenikali tam ochotnicy, broń i zaopatrzenie dla oddziałów powstańczych. O fakcie, że mieszkańcy przygranicznych wiosek Bibieli i Brynicy trudnili się przemytem, władze niemieckie wiedziały doskonale. Jednak śledztwo nie zdołało ustalić, by ktokolwiek z mieszkańców organizował poważną kontrabandę. Najwyżej mogli służyć za odpowiednim wynagrodzeniem, jako przewodnicy. Nie ustalono też, czy Sobczyk miał powiązania z przemytnikami i czy rzeczywiście posiadał karabin Mauser wz 1893.[2]
 

Bibliografa:

1. Roman Adler O śląskich rabusiach
2. Weronika Silczak Leśnie opowieści czyli myśliwi, kłusownicy i przemytnicy
3. Fryderyk Moskal Rabsik 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz