W zbiorku "Legendy koszęcińskie" Jan Myrcik zamieścił zbeletryzowany życiorys XIX wiecznego kłusownika z Górnego Śląska - Karola Sobczyka. Prawdziwy życiorys Sobczyka był dużo ciekawszy niż ten z legendarnej opowieści oraz miał ostateczne, a jednocześnie nieszczęśliwe, zakończenie.
Karol
(Carl) Sobczyk (27.04.1853 - 08.01.1896), późniejszy bohater legend i opowieści,
urodził się w Tworogu, leżącym w dobrach rodu Hohenlohe - Ingelfingen. Niczym
nie wyróżniający się młodzieniec wyuczył się zawodu szewca. Jako cesarskiego
poddanego objął go obowiązkowy pobór wojskowy. W armii okazało się, że chłopak
miał jeden niekwestionowany talent – był doskonałym strzelcem. Został strzelcem
wyborowym, snajperem, z tego też osobiście znany był cesarzowi – Wilhelmowi I.
Po okresie
służy wojskowej powrócił w rodzinne strony, ożenił się z Franziską (z domu Ziaja)
i osiadł w Nowej Wsi (Tworoskiej). Wtedy zaczęły się jego kłopoty. Chcąc zarobić
na utrzymanie rodziny imał się różnych prac, podobno był nawet sezonowym robotnikiem
najemnym. W końcu zaczął robić to, co umiał najlepiej – zaczął kłusować. Za
kłusownictwo był wielokrotnie ścigany i aresztowany - od grudnia 1880r. do
1892r. spędził w więzieniach w sumie 9 lat i 3 miesiące. Po wyjściu na wolność
chciał pracować i żyć uczciwie, ale mu się nie udawało. Powracał do kłusownictwa,
polował ukrywając się między innymi w lasach między Koszęcinem, Lublińcem i Świniowicami.
Towarzyszyli mu dwaj kompani: Pigulla i Samol. Rabsik wraz z swoimi
kompanami byli ścigani m. in. przez 6-ty
Batalion Strzelców z Oleśnicy, który nie był w stanie ich pojmać.
Za
złapanie kłusownika wyznaczona została nagroda 500 marek, na którą w końcu
połakomił się gospodarz, u którego Sobczyk chciał spędzić zimę. „Zimową nocą
20 stycznia 1895r., podczas największych mrozów, Rabsik powrócił do swojego
lokum, które wynajmował u gospodarza Lorenza Ksienzyka (niedaleko obecnego
ronda). Gospodarz tej samej nocy zadenuncjował go pracownikowi Urzędu Gminy
Schroerowi z Nowej Wsi(…). Tworogowski żandarm Fieber natychmiast zorganizował
obławę przy pomocy gajowych Paula Brolla, Johanna Myrczyka i kilku silnych
mężczyzn pracujących w lesie: Johanna Dramskiego, Poloczka i Mrozika. Około
godziny 23.00, żandarm Fieber wezwał przez zamknięte drzwi Rabsika, żeby się
poddał. W odpowiedzi Rabsik z okna zranił gajowego Brolla, a następnie zastrzelił
żandarma Fiebera, reszta rozpierzchła się w popłochu. Sobczykowi udało się uciec.
Rabsik poprzysiągł zdrajcy zemstę.
30 marca 1895r. zdradziecki
gospodarz szedł do pracy w pniowieckiej prochowni. Za mostem Granicznej Wody,
między Nowa Wsią i Cegielnią, czekał na niego Rabsik. Po oznajmieniu mu, że
jest zdrajcą, strzelił do niego dwa razy, w ramię i w brzuch. Ksienzyk o własnych siłach dowlókł się do zagrody Grunera, ten zawiózł
go furmanką do domu, gdzie zmarł o 12.15 po południu. Umierającego denuncjatora
zdołał jeszcze przesłuchać tworogowski wójt Stahr. Od tego czasu Sobczyk był
poszukiwany nie tylko za kłusownictwo, ale i za trzy morderstwa.[3]
Ostatecznemu
pojmaniu Sobczyka znowu sprzyjała ludzka chciwość. Za wskazanie lub pojmanie Sobczyka,
teraz już mordercy, władza państwowa i Zarząd Dóbr Książęcych w Koszęcinie wyznaczyła
nagrodę w wysokości 5300 marek, a w maju 1895r. sędzia śledczy przy Królewskim
Sądzie Ziemskim w Bytomiu, wysłał list gończy, w którym opisuje Rabsika. Według
tego opisu, Sobczyk liczył sobie 42 lata, 172cm wzrostu, był ciemnego zarostu,
smukłej sylwetki, nosił wąs, krótką bródkę, miał niskie czoło i lewe oko mu
ciągle mrugało. Zaznaczono także, że codziennie zmienia ubranie.
Skuszony
znaczną nagrodą Ludwig Rumpel - balwierz w pałacu w Tworogu - podstępem
skontaktował się z Sobczykiem i w lipcu 1895 roku spotkał się z nim pod pozorem
„zlecenia”. Wtedy to upił go winem ze środkiem nasennym i dowiózł na targaczu na
posterunek policji. Tak rabuś został aresztowany i osadzony w bytomskim wiezieniu,
gdzie trzy miesiące później został osądzony.
W styczniu
1896 roku na więziennym dziedzińcu stanęła gilotyna, a kat Reidl, który specjalnie na
egzekucję przyjechał w Wrocławia, dokonał
ścięcia trzech skazanych – w tym Karola Sobczyka, zwanego Rabsikiem.
Przed
wyrokiem Sobczyk napisał jeszcze list z prośbą o ułaskawienie do cesarza
Wilhelma II, w którym powoływał się na dawną znajomość z dziadkiem władcy. Urzędnicy
jednak tak pokierowali listem, że Cesarz otrzymał go już po wyroku. Jak się o
tym dowiedział podobno był bardzo niezadowolony, że nie mógł sam zdecydować o
losie strzelca osobiście znanego cesarzowi.
W obawie przed tym, żeby pogrzeb Sobczyka nie stał się demonstracją wstęp na pożegnanie miała tylko rodzina.
Balwierzowi
z Tworoga niezbyt długo dane było cieszyć się nagrodą, którą otrzymał za
wydanie Sobczyka. Dwóch towarzyszy kłusownika dokonało honorowej zemsty. Po dziewięciu latach, nocą podjechała do
znachora bryczka. Dwóch mężczyzn poprosiło go, żeby pojechał do Połomii w celu
odebrania połogu. Kiedy wyjechali z Brynka, niedaleko obecnej leśniczówki w
Brzeźnicy zatrzymali bryczkę, wyrzucili Rumpla na ziemię i tam pozbawili go
ostrym narzędziem atrybutów męskości. Od tego czasu Rumpel chodził po wsi w
brązowym habicie pokutnym, głos mu się nieco zmienił i niedługo po tym, w dniu
30.VII.1905r. zmarł.[3]
Mimo
nielegalnej działalności Rabsik nie miał wśród mieszkańców złej opinii. W okolicach Tworoga i Rud
Raciborskich na przełomie wieku znana była piosenka: Sobczyk był dobry chłop, w
lasach on przebywał, czterdziestu ich było, czterdziestu ich było, wszystko mu
towarzyszyło
Po wykonaniu
wyroku Sobczyk zyskał sławę i popularność na Górnym Śląsku, pojawiły się o nim publikacje
w języku niemieckim i polskim.
Czas jakiś po śmierci Sobczyka jego sprawą zajął się
kontrwywiad wojskowy. Z raportu sporządzonego na podstawie przesłuchań
uczestników wydarzeń w Nowej Wsi [próby pojmania Sobczyka i zastrzelenia Fiebera] wynikało, że strzały
oddane przez Sobczyka nastąpiły w bardzo krótkim odstępie czasu. Siła rażenia
pocisków była tak duża, że przeszły na wylot ciał ofiar. Pocisków nie odnaleziono. Wiele zatem wskazywało, że kłusownik strzelał z karabinu wojskowego. W czasie
śledztwa Sobczyk nie wydał nikogo, ani też nie wskazał miejsca ukrycia broni. W
tym okresie armia niemiecka wyposażona była w doskonałe, powtarzalne karabiny
kalibru 7,92 mm, konstrukcji niemieckich inżynierów Wilhelma i Paula Mauserów.
Karabiny te cieszyły się znakomitą opinią, nic zatem dziwnego, że zamawiały je
różne armie. W 1893 r. Hiszpania, zagrożona w swych koloniach ekspansją Stanów
Zjednoczonych, przystąpiła do generalnej modernizacji sił zbrojnych. Broń
strzelecką i artylerię zamówiono w Niemczech. Na potrzeby hiszpańskie
opracowano nowy, udoskonalony karabin (Mauser wz 1893) z pięcionabojowym
magazynkiem. Całej tej transakcji patronował międzynarodowy handlarz bronią i
aferzysta Bazyli Zacharow. I jak to zwykle z Zacharowem bywało, nie obeszło się
bez skandalu. Pewna część karabinów po prostu nie dotarła do Hiszpanii. Wywiad
niemiecki od razu powiązał ten fakt z informacjami strony rosyjskiej, iż z
Niemiec, a zwłaszcza przez śląską granicę dociera broń dla rosyjskich
organizacji rewolucyjnych oraz do polskich ugrupowań niepodległościowych.
Rosjanie interweniowali zresztą nie po raz pierwszy. W czasie powstania
styczniowego w 1863 r., wręcz żądali uszczelnienia granicy, zwłaszcza na
odcinku rzeki Brynicy, gdyż przenikali tam ochotnicy, broń i zaopatrzenie dla
oddziałów powstańczych. O fakcie, że mieszkańcy przygranicznych wiosek Bibieli
i Brynicy trudnili się przemytem, władze niemieckie wiedziały doskonale. Jednak
śledztwo nie zdołało ustalić, by ktokolwiek z mieszkańców organizował poważną
kontrabandę. Najwyżej mogli służyć za odpowiednim wynagrodzeniem, jako
przewodnicy. Nie ustalono też, czy Sobczyk miał powiązania z przemytnikami i
czy rzeczywiście posiadał karabin Mauser wz 1893.[2]
Bibliografa:
1. Roman Adler O śląskich rabusiach
2. Weronika Silczak Leśnie opowieści czyli myśliwi, kłusownicy i przemytnicy
3. Fryderyk Moskal Rabsik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz