niedziela, 17 listopada 2013

Królowa Marysieńka w Koszęcinie



(Legendy koszęcińskie. opr. J.Myrcik)


grafika: Mirosława Wirtek

Na koszęcińskim zamku bywali wielcy ludzie. Gościli tu poeci i pisarze, wybitni muzycy i tancerze, ale także królowie i cesarze. Koszęcińscy książęta byli także spokrewnieni z rodzinami królewskimi.
Właśnie w tym opowiadaniu, które chyba nie całkiem będzie legendą, przypomnimy pobyt królowej Marysieńki Sobieskiej w Koszęcinie.
Był rok 1683. Wojska tureckie zalewały Europę, śpieszyły na Rzym, aby zdobyć czem prędzej Watykan i zniszczyć chrześcijaństwo.
Przez 61 dni trwało oblężenie Wiednia i miasto było już bliskie poddania. Wtedy to Papież zwrócił się z prośbą do króla polskiego Jana III Sobieskiego, aby przyszedł z pomocą i ocalił Europę i chrześcijaństwo przed zalewem tureckim. Król zebrał wojska i poszedł na Wiedeń, gdzie dnia 12 września 1683 r. stoczył zwycięską bitwę.
Ale zanim król dotarł do Wiednia musiał ze swym wojskiem przemierzyć długą drogę, która wiodła także przez śląską ziemię. Przez kilka tygodni dniami i nocami w słonecznej spiekocie i w strugach deszczu szło wojsko. Przetaczały się przez naszą ziemię ciężkie wozy wojskowe i działa, a lud witał wojsko, karmił, poił i żegnał życząc zwycięstwa.
Król ze swoją żoną Marysieńką jechał w wielkiej berlińskiej kolasie, którą ciągnęło 6 najpiękniejszych koni. Jechał w otoczeniu swojej świty i całego dworu królewskiego, aby zatrzymać się w Tarnowskich-Górach. Było to dokładnie dnia 20 sierpnia roku pańskiego 1683. Tutaj król pożegnał swoją żonę i młodsze dzieci i udał się w dalszą drogę na Wiedeń.
Królowa była smutna, gdyż poprzedniego dnia król wydał wyrok śmierci na czterech żołnierzy, którzy dopuścili się rabunku. Powieszono ich w lesie między Koszęcinem a Tarnowskimi Górami. Tą właśnie drogą jechała królewska karoca do koszęcińskiego pałacu. Królowa rozmyślała o tym zdarzeniu, ale myślała także o dalszej drodze króla i czekającej go bitwie. Wraz z dziećmi modliła się o zwycięstwo i o szczęśliwy powrót swego męża.
Droga do Koszęcina wiodła przez gęste lasy, była piaszczysta i wyboista. Ale ranek tego dnia był piękny i pogodny. Złote słonko zaglądało do królewskiego powozu, a wraz z promieniami słońca rozjaśniała się twarz królowej.
W Koszęcinie tego poniedziałkowego dnia świętowano. Hrabia Rauthen, który był spokrewniony z królem, już wcześniej powiadomił swych poddanych o tym wielkim wydarzeniu. Wszyscy powtarzali słowa hrabiego: „przyjedzie do nas Królowa", „Królowa Marysieńka jedzie do Koszęcina". Lud całymi tygodniami przygotowywał się do tego święta. Porządkowano obejścia, szyto odświętne stroje, modlono się w kościołach. Na zamku wrzała praca. Dla królewskiej rodziny przygotowano komnaty w północnej murowanej części zamku. Wszystko tu błyszczało, złociło się i srebrzyło. W nowej kaplicy zamkowej odbywały się także nabożeństwa. Księża wraz z ludem oczekiwali na modlitwie przyjazdu królowej. Dobry właściciel Koszęcina wyjechał rano na spotkanie rodziny królewskiej. Powitanie miało miejsce gdzieś pod Bruśkiem. Tutaj liczni bruśkowscy kuźnicy, którzy na co dzień w pocie czoła wytapiali żelazo, pokłonili się nisko królowej, witając Ją bardzo serdecznie. Za niespełna godzinę królewska rodzina była w Koszęcinie.
Lud który pierwszy raz widział prawdziwą Królową krzyczał i wiwatował z radości, gdy królewska karoca zatrzymała się przed Kościółkiem św. Trójcy. Królowa, która już wcześniej bawiła ze swym mężem w Koszęcinie wiedziała, że jest to cudowne miejsce. Pokłoniła się, zmówiła paciorek i pojechała do zamku.
Było akurat południe. W parku i na dziedzińcu zamkowym aż roiło się od różnych znakomitych gości. Wszyscy wiwatowali na cześć rodziny królewskiej. Po uroczystym powitaniu i smacznym posiłku goście udali się do teatru pałacowego. Wspaniała koszęcińska orkiestra grała najpiękniejsze utwory, a komedianci i tancerze popisywali się swymi umiejętnościami. Wystąpił także hrabia Rauthen, który zaśpiewał dla  królowej przepiękną pieśń.
Wieczorem wszyscy, udali się do kaplicy pałacowej na uroczyste nabożeństwo, które odprawiał ojciec Paulin z Jasnej Góry pełniący obowiązki kapelana zamkowego.
Tak minął pierwszy dzień pobytu rodziny królewskiej w Koszęcinie. Piękna królowa Marysieńka Sobieska gościła w  Koszęcinie prawie trzy tygodnie, oczekując powrotu Króla z odsieczy wiedeńskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz