O tym jak przebiegał wyjazd księcia Karla Gotfryda z Koszęcina w styczniu 1945 roku krążyły podobno różne opowieści. A to, że uciekał przed Rosjanami wynajętym pojazdem do Tworogu i nie
zapłacił za tę usługę, a to, że na Nowym Dworze zbudował specjalną rampę
do załadowania pociągu ze skarbami ostatniego pana na Koszęcinie (1) Nie widzę powodu ich autorów odsądzać od czci i wiary. Mijały lata, ludzka pamięć jest zawodną, a i temat zawsze sprzyjał fantazjowaniu. Stąd i różne opowieści, mniej lub bardziej prawdopodobne, mniej lub bardziej podkoloryzowane.
W ostatnim czasie spotkałam się z dwoma wspomnieniami naocznych świadków. Jedne to opowieść pana Romana Pluty, a drugie to opowieść Pawła Skubały spisana przez Jana Myrcika 70 lat po wydarzeniach.
Ta podróż z Koszęcina do bawarskiej miejscowości Tombach, wynosząca
prawie 1000 kilometrów, trwała ponad trzy tygodnie. Księciu, jadącemu „Dekawką”
– najlichszym ze swoich czterech markowych („Mercedes”, „Chorsch”, „Ford”) samochodów
osobowych, które zostawił w garażach znajdujących się wówczas po przeciwnej
stronie Nadleśnictwa, towarzyszyła zaprzęgnięta w najsilniejsze konie „rolwaga”,
nakryta brezentową plandeką. Konny wóz,
na którego koźle jechał princesowski woźnica Franciszek Skubała (ojciec wówczas
14-letniego Pawła) i „pilotujący” całą wyprawą – 60-letni książęcy kucharz Obst – wyjechał z Koszęcina – przy
ponad 20-stopniowym mrozie – dnia 18
stycznia 1945 roku o godzinie 11:00. Trasa wiodła leśnymi drogami przez Piłkę,
Kokotek, Pustą Kuźnicę w kierunku Odry i dalej… Pod plandeką siedział
wspomniany Paweł Skubała, żona kucharza Obsta, trójka członków rodziny Cebulskich
i „starzy” Potempowie – razem 9 osób.
Książę wyjechał następnego dnia – 19 stycznia o godzinie 5 rano.
(Warto wspomnieć, że tego samego dnia około godziny 10:00 wkroczyły do Koszęcina
rosyjskie wojska.) Małym samochodem kierował najbardziej zaufany człowiek księcia,
pierwszy sługa i sekretarz pan Cebulski, którego dwoje dzieci siedziało na
tylnym siedzeniu „dekawki”. Bardzo uciążliwa – ze względu na zimową pogodę i
zatłoczone wojskiem i wojennym sprzętem drogi – podróż, dała się wszystkim we
znaki. Najbardziej zachorował zbliżający się 70 książę, który później miesiącami
kurował się w zamku zaprzyjaźnionej księżnej von Ostenburg w Tombach, gdzie skończyła
się ucieczka z Koszęcina. Po wycofaniu się z zajętej przez czerwonoarmistów
Austrii, książę przeniósł się do małej miejscowości Kraubath niedaleko Graz,
gdzie posiadał ponad 500 ha. lasów i gdzie w 1960 roku zmarł. (3)
(1) Jan Myrcik Ostatnia droga ostatniego Pana na Koszęcinie, Ziemia Lubliniecka 2/2012
(2) rolwaga - ciężki wóz konny z platformą do przewozu ładunku
(3) ibidem
Zdjęcie - ibidem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz