sobota, 6 grudnia 2014

Opowieści o Prinzu. Ewakuacja.

O tym jak przebiegał wyjazd księcia Karla Gotfryda z Koszęcina w styczniu 1945 roku krążyły podobno różne opowieści. A to, że uciekał przed Rosjanami wynajętym pojazdem do Tworogu i nie zapłacił za tę usługę, a to, że na Nowym Dworze zbudował specjalną rampę do załadowania pociągu ze skarbami ostatniego pana na Koszęcinie (1) Nie widzę powodu ich autorów odsądzać od czci i wiary. Mijały lata, ludzka pamięć jest zawodną, a i temat zawsze sprzyjał fantazjowaniu. Stąd i różne opowieści, mniej lub bardziej prawdopodobne, mniej lub bardziej podkoloryzowane.

W ostatnim czasie spotkałam się z dwoma wspomnieniami naocznych świadków. Jedne to opowieść pana Romana Pluty, a drugie to opowieść Pawła Skubały spisana przez Jana Myrcika 70 lat po wydarzeniach.

Ta podróż z Koszęcina do bawarskiej miejscowości Tombach, wynosząca prawie 1000 kilometrów, trwała ponad trzy tygodnie. Księciu, jadącemu „Dekawką” – najlichszym ze swoich czterech markowych („Mercedes”, „Chorsch”, „Ford”) samochodów osobowych, które zostawił w garażach znajdujących się wówczas po przeciwnej stronie Nadleśnictwa, towarzyszyła zaprzęgnięta w najsilniejsze konie „rolwaga”, nakryta  brezentową plandeką. Konny wóz, na którego koźle jechał princesowski woźnica Franciszek Skubała (ojciec wówczas 14-letniego Pawła) i „pilotujący” całą wyprawą – 60-letni książęcy kucharz Obst – wyjechał z Koszęcina – przy ponad 20-stopniowym mrozie – dnia 18 stycznia 1945 roku o godzinie 11:00. Trasa wiodła leśnymi drogami przez Piłkę, Kokotek, Pustą Kuźnicę w kierunku Odry i dalej… Pod plandeką siedział wspomniany Paweł Skubała, żona kucharza Obsta, trójka członków rodziny Cebulskich i „starzy” Potempowie – razem 9 osób.

Książę wyjechał następnego dnia – 19 stycznia o godzinie 5 rano. (Warto wspomnieć, że tego samego dnia około godziny 10:00 wkroczyły do Koszęcina rosyjskie wojska.) Małym samochodem kierował najbardziej zaufany człowiek księcia, pierwszy sługa i sekretarz pan Cebulski, którego dwoje dzieci siedziało na tylnym siedzeniu „dekawki”. Bardzo uciążliwa – ze względu na zimową pogodę i zatłoczone wojskiem i wojennym sprzętem drogi – podróż, dała się wszystkim we znaki. Najbardziej zachorował zbliżający się 70 książę, który później miesiącami kurował się w zamku zaprzyjaźnionej księżnej von Ostenburg w Tombach, gdzie skończyła się ucieczka z Koszęcina. Po wycofaniu się z zajętej przez czerwonoarmistów Austrii, książę przeniósł się do małej miejscowości Kraubath niedaleko Graz, gdzie posiadał ponad 500 ha. lasów i gdzie w 1960 roku zmarł. (3)



(1) Jan Myrcik Ostatnia droga ostatniego Pana na Koszęcinie, Ziemia Lubliniecka 2/2012
(2) rolwaga - ciężki wóz konny z platformą do przewozu ładunku
(3) ibidem
Zdjęcie - ibidem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz