niedziela, 2 lutego 2014

Z dziejów koszęcińskiej parafii / z prasy cz.2



Śmierć kuratusa księdza Karola Dittricha



Rok 1882, nr 33

Koszencin (Spóźnione). W dniu 17 kwietnia odbył się tu pogrzeb śp ks Karola Dittricha, kuratusa tutejszej parafii. Jako siedziba książęcej  rodziny Hohenlohe – Ingelfingen miała nasza wioska w ostatnich latach już kilkakrotnie sposobność z powodu wypadków śmierci zaszłych w rodzinie książęcej podziwiać mnóstwo ludu na uroczystość pogrzebową zebranego ciekawie się przypatrującego wysokim gościom żałobnym książęcej familii; lecz tyle ludu jak na dzisiejszym pogrzebie jeszcze nigdy się nie nagromadziło. A chodziło tu tylko o pochowanie jednego z  najuboższych kapłanów, który ciągle w czasie swego kapłaństwa w niedostatku żyjąc – przy zgonie swoim zaledwie tyle pozostawił, aby na pogrzeb starczyło. Lud zebrał się też nie z próżnej ciekawości, lecz wiedziony uczuciem szczerego przywiązania i wdzięczności dziecięcej do ojca swego  duchowego. Śpieszył wyświadczyć ostatnie usługi i pożegnać się z drogimi zwłokami ukochanego swego duszpasterza. Nie spostrzeżono wprawdzie za trumną wysokich gości żałobnych ani krewnych zgasłego opłakujących, bo zmarły nie miał już żadnych – ale natomiast można było nieomal  wszystkich trumnie towarzyszących uważać nie tylko jako opłakujących ojca swego duchownego, lecz i najszczerszego przyjaciela i dobrodzieja. Nieboszczyk, znany ze swej dobroduszności, prostoty i uprzejmości – umiał sobie prócz swego trudnego stanowiska , na którem się znajdował, mając w swym duszpasterstwie do czynienia z różnymi żywiołami nie sprzyjającemi katolicyzmowi, szczególnie stanowi duchownemu, serca wszystkich pozyskać, tak że można śmiało wyznać, że nie miał nieprzyjaciela.

W pochodzie żałobnym nieomal 1/2 kilometra drogi zajmującym widziano też oprócz licznych osieroconych parafian grono kapłanów w liczbie 12, w smutku pogrążonych nad zejściem najlepszego współbrata i niezmordowanego współpracownika w winnicy pańskiej, wielką liczbę nauczycieli i mnóstwo ludzi różnych stanów i wyznań.

Śp ks Karol urodził się w Nysie w 1821 roku 7 kwietnia z ubogich, ale bogobojnych rodziców. Pierwsze nauki pobierał we swoim rodzinnym mieście, po czym się oddał z zapałem studyom teologicznym we Wrocławiu. W roku 1848 wyświęcony na kapłana pracował najprzód jako lokalista w Wirku, zkąd przed 14 laty przeniesiony został do Koszencina.. w swoim zawodzie kapłańskim pracował z jak największym zapałem i niezmordowanie, nie mając własnego zysku na oku, lecz tylko chwałę Bożą i miłość bliźniego, prócz tego, że mu jako rodzonemu Niemcowi ciężko przychodziło pracować wśród ludu polskiego. Nie odmawiał nikomu posługi duchownej. Jak żołnierz na polu bitwy, tak on na polu pracy duchownej życie swe zakończył. Bo już się słabym czując, jeszcze podczas świąt wielkanocnych cztery kazania wygłosił, aż go wreszcie przy ostatnim siły opuściły. Jak gdyby przeczuwał swój bliski zgon i że już po raz ostatni przemawia do swych parafian – przeciągał nadzwyczaj długo swe ostatnie kazanie i mówił z wielkim zapałem i rozrzewnieniem nad słowami: „Panie zostań z nami, boć się ma ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Pan też wysłuchał życzenia sługi swego; albowiem pół godziny przed swoją śmiercią, przyjąwszy ostatnie Sakramenta święte – zasnął podczas modlitw za konających szczęśliwie w Panu, licząc lat 61. I znów w rzędzie osieroconych parafii nowa blisko 4000 dusz licząca. Nie dziw więc, że smutek i łzy w parafii po utracie tak dobrego pasterza. A gdyby przynajmniej była nadzieja, że osierocenie wnet weźnie koniec. Prawdać pocieszano osieroconych, iż chętnie im będzie usługa kapłańska udzielana w sąsiednich parafiach. Lecz czy ci już tak obarczeni kapłani pasterzujący każdy po 4000 dusz będą mogli długo nad swe siły pracować? Czy podobna, aby w okręgu 80 kilometrów przy uciążliwych drogach siły dwóch sąsiednich kapłanów w Sodowiu i w Lubszy długo wystarczyły? Trzeci za zbyt daleko, a do czwartego najbliższego, do Boronowa, nam nie wolno się udawać w jakiejkolwiek potrzebie duchownej. Oby P Bóg miłosierny raczył jak najrychlej koniec położyć nieszczęsnej walce kulturalnej.



Rok później przy okazji jubileuszu proboszcza w Lubszy parafia koszęcińska nadal była bez księdza, co zostało wyrażone z troską w kazaniu jubileuszowym.

Rok 1883, Nr 4

Lubsza. (Jubileusz kapłański) Na dniu dzisiejszym obchodziła nasza parafia 25letni jubileusz objęcia probostwa przez naszego czcigodnego proboszcza ks. Brolla. (…) Po odprowadzeniu Jubilata z probostwa w procesyi do kościoła, powiedział ks. dziekan mowę, w której wskazał na nieustraszone apostolskie prace szanownego Jubilata i życzenia serdecznego, aby Pana Bóg raczył jak najdłużej przy tak czerstwem zdrowiu zachować, jakiém się dotąd cieszy i żeby ich zachował od smutnego losu osierocenia, jaki już spotkał sąsiednie parafie Koszeńską i Bornowską.



Po trzech latach nastąpiło powołanie następcy zmarłego kuratusa.

Rok 1885, Nr 19

W Koszencinie przyjmowano uroczyście nowego pasterza ks Kudziełkę z Mikołowa. Lecz jeszcze nie ma nawet mieszkania dla księdza i musi on mieszkać w mieszkaniu najętem. Lud ubogi tu, książę nie katolik.



Katolicy wygrali wieloletni spór o kaplicę pałacowa – czyli kościół

1888, Nr 95

W Koszencinie wygrali katolicy proces o kościółek. Książę uważał kościółek jako kaplicę zamkową, w której miały się odbywać nabożeństwa, protestanckie i katolickie. Sąd oświadczył, że kościółek należy się tylko katolikom, i że książę ma wydać klucze od niego.



Jak przebiegały misje święte

Rok 1895, Nr 66

Strzebień. Za staraniem przewielebnego ks Proboszcza odbyły się się w naszej koszencińskiej parafii w kościele św Trójcy misye. OO Misyonarze przybyli w Sobotę 18go Maja; tego samego dnia jeszcze o godzinie  7 wieczorem odbyło się wstępne kazanie i błogosławieństwo. Cały kościół był ludem przepełniony. Przez dni następne odbywały się codziennie po cztery bardzo wzruszające kazania, na których było rozbierane dziesięcioro Bożych przykazań. Kazania były osobne dla mężczyzn, mężatek, panien i kawalerów. Z radością muszę donieść, że bardzo dużo parafian wyrzekło się picia gorzałki. Karczmarze się zapewne niektórzy gniewają o to, lecz nie ma na to rady, tu chodzi też i o nasz pożytek. Od Środy słuchali OO Misyonarze przy pomocy świeckich księży spowiedzi św. Jednakowoż i nauki w tych dniach się odbywały. W Niedzielę po południu odbyła się uroczystość poświęcenia krzyża misyjnego, którego to aktu dokonała jeden z OO Misyonarzy. Potem odbyła się jeszcze jedna nauka dziękczynna. O Misyonarz, który krzyż poświęcał, podziękował także sąsiednim księżom za udzielenie pomocy w słuchaniu spowiedzi św, jako też wszystkim parafianom, którzy tak liczny udział w misyach brali. Naszemu przewielebnemu ks Proboszczowi dziękujemy na tym miejscu za te gody, jakie nam przez sprowadzenie OO Misyonarzy wyprawił. Jeden za wszystkich z Koszencińskiej parafii.



Rok 1899, Nr 129

Koszencin. W Czwartek 26 Października odbyło się u nas wprowadzenie i przywitanie nowego przybyłego ks administratora Augustyna Maissa.  Ks administrator nie życząc sobie urządzania żadnych uroczystości, przybył do nas rychlej, aniżeli było oznaczone. W uroczystej procesyi w obecności ks dziekana i ks proboszcza z Boronowa, dotychczasowego zastępcy naszej parafii, poprowadziliśmy nowo przybyłego ks administratora z probostwa do kościoła, gdzie nam zostało udzielone błogosławieństwo. Oby Pan Bóg naszemu nowemu administratorowi udzielić raczył błogosławieństwa w pracy około dobra dusz naszych, i żeby mógł on długie lata pomiędzy nami pracować. - Wybudowane u nas nowe probostwo bardzo pięknie się przedstawia. Dnia 15 Listopada budowa ma być zupełnie ukończona.


Rok 1901, Nr 62

Koszęcin w powiecie Lublinieckim. Odpust przy kościele św Trójcy, który nie odbywał się przez dwa lata, zostanie odnowiony na życzenie parafian. Kościół nasz był przez całe wieki kościołem filialnym parafialnego kościoła w Sodowiu,który został wybudowany w roku 1331. od 30 lat w Koszęcinie, który podług dokumentu z 16 lutego 1302 r płacił dziesięcinę klasztorowi w Imielnicy, istnieje osobna parafia. Pewną legendę opowiadają sobie ludzie o naszym starym drewnianym kościółku. Drzewo, które leżało ociosane pod budowę kościoła na budowisku we wsi naszej, zostało kilka razy w nocy przeniesione na miejsce, gdzie teraz kościół stoi. Rak ogromnej wielkości miał drzewo przenosić, jak sobie ludzie opowiadają. Wielkie nożyce tego raka i uprząż owego konia pokazują do dnia dzisiejszego w kościele. Na chórze w kościele wisi na płótnie malowany obraz z roku 1526, pod którym opisano w jaki sposób został wybudowany nasz kościół.



Nr 63

Koszęcin. Ksiądz proboszcz Maiss z Chwoszczyc donosi do „Oberschlesische Volkszeitung”, że nieprawdą jest, jakoby odpusty nie odbywały się w ostatnich dwóch latach w kościele w Koszęcinie. W tych latach właśnie był ksiądz Maiss kuratorem naszej parafii i odprawiał odpusty tak, jak zwykle.



Nr 64

Koszęcin. W Niedzielę, 25 maja odbył się odpust w naszym kościele. Z całej okolicy zebrali się wierni i dążyli w procesyach z muzyką do naszego kościoła św Trójcy. Od samego rana słuchali spowiedzi księża z sąsiednich parafii. Kościół, mimo że jest dość obszerny, nie mógł pomieścić wszystkich wiernych, dlatego ks proboszcz Chęciński kazanie polskie wypowiedział na dworze. Wspaniale wyglądała procesya, odbyta po głównym nabożeństwie. W wiejskich strojach ubrane dziewice niosły podczas procesyi figury Najświętszej Panny Maryi i obrazy rozmaitych Świętych. Po uroczyście odśpiewanych nieszporach wrócili wierni do swych wiosek, zadowoleni z tak wspaniałej uroczystości.




Nr 66

Od Koszęcina. W niedzielę (...)  odbył się w kościele św Trójcy przy Koszęcinie odpust, na który się bardzo wiele ludzi z całej okolicy zgromadziło. Pogoda byłą ładna, tak podczas kazania, z którego słuchacze dużo się nauczyli i które zawsze w pamięci mieć powinni, jak i przez całe dalsze nabożeństwo. Gdy się mieli wszyscy rozjechać, zaczął padać deszcz. Wielką nieprzyjemność mieli niektórzy kołownicy, których 20 pozostawiło koła w pewnej szopie. Gdy po skończonym nabożeństwie każdy na swem kole do domu jechać zamierzał, spostrzegł ku swemu przerażeniu, że jakiś nicpoń gumę przebił, i to prawie każdemu. Kto miał materyał do lepienia ze sobą, ten mógł dziurkę zalepić. Gorzej było z tymi, którzy nie mieli materyału do zalepienia. Musieli zabrać koła na plecy albo pchać je aż do domu, a mieli niektórzy aż 10 kilometrów drogi. Ile to hultaj zgorszenia narobił w niedzielę, która ma być przeznaczona służbie Bożej!grzechu się nie bał. Rodzicie, pouczajcie dzieci, żeby takiego zgorszenia nie dawały.



Rok 1905, Nr 54

Koszęcin. Przyjedzie tudotąd na przyszły tydzień ksiądz biskup Marx celem bierzmowania i będzie bierzmował w piątek, tj 12 bm (maja)  w kościele św Trójcy przy dworcu. Z tego powodu dzieci pójdą w czwartek, 11 bm do pierwszej komunii świętej. Ażeby mogły w piątek przystąpić do Sakramentu Bierzmowania. Także dzieci z Boronowa przybędą na bierzmowanie do Koszęcina.


Nr 59

Lubliniec. Podróż wizytacyjna Najprzew. ks. biskupa Marxa w tutejszym archiprezbyteracie(1), podczas której udzielał sakramentu św. Bierzmowania, zakończona została w sobotę w Lubszy, skąd po południu tego dnia ks. biskup powrócił do Wrocławia. W czasie wizytacyi wybierzmował ks. biskup ogółem 8548 wiernych, mianowicie dnia 5 bm (maja) w Sierakowie 803, dnia 6 bm w Dobrodzieniu 1412, dnia 7 bm w Pawonkowie 725, dnia 8 bm w Lublińcu 1034, 9 bm w Lubecku 732, dnia 10 bm w Kochanowicach 549, dnia 11 bm w Sodowie 889, dnia 12 bm w Koszęcinie 834 i tamże z parafii Boronowskiej 174, dnia 13 bm w Lubszy 1096, między tymi ostatnimi 152 z parafii Woźnickiej. Od 10 lat w tutejszej okolicy nie było żadnego biskupa, stąd też liczba bierzmowań była wielka. Biskupa przyjmowano wszędzie z wielką serdecznością i wielkimi uroczystościami i pewnie wizyta ta na długo wszystkim w miłej pamięci zostanie. Jako ciekawość dziwolężna i znak czasu zaznaczyć to jedno wypada, że w Sierakowie, siedzibie ks. proboszcza Eberharda Wicka patron miejscowy baron Klitzing witał dostojnego gościa szczególną przemową, w której zaznaczył, że przybycie biskupa przyniesie błogosławieństwo dla popierania niemczyzny.

Czego to jeszcze niektórzy Niemcy nie będą chcieli używać dla popierania niemczyzny? Przecież to chyba Zbawiciel Pan nie założył kościoła świętego dla popierania niemczyzny? Kościół katolicki i słudzy jego mają się starać jedynie o zbawienie dusz ludzkich, a nie o popieranie niemczyzny!




(1) Okręg kościelny odpowiadający dekanatowi.


 Nr 112

Koszęcin. (Poświęcenie kościoła). W niedzielę, dnia 27-go września odbędzie się poświęcenie nowego kościoła w Koszęcinie. Budować go zaczęto roku przeszłego, a już jest tak daleko, że może odbyć się poświęcenie. Kościół jest 42 metry długi a 22 szeroki. Koszta budowy wynoszą przeszło 120000 marek. Zapraszamy nie tylko tutejszych, ale i wszystkich z naszej parafii, choć pracujących w stronach przemysłowych na tę rzadką uroczystość.



Nr 120

Koszęcin w Lublinieckiem. W ubiegłą niedzielę poświęcony tu został nowy kościół i oddany dla służby Bożej. Konsekracji dokonał ks dziekan Garnczarski z Dobrodzienia. Na uroczystości kościelnej był także obecny patron kościoła, książę Hohenlohe.



Rok 1910, Nr 142

Lubliniec. Ksiądz kuratus Karol Böhm w Koszęcinie otrzymał prezentę na opróżnione probostwo w Lublińcu przez śmierć ks proboszcza Majewskiego.


Rok 1919, Nr 8

Koszęcin w Lublinieckiem. Parafia tutejsza obchodziła w ubiegłą niedzielę pięćdziesięciolecie swego istnienia. Przed 50 latu bowiem wyłączono ją z parafii sadowskiej, tworząc gminę samodzielną. Z powodu tego jubileuszu odprawił tu ks proboszcz Urban ze Sadowa uroczyste nabożeństwo, a kazanie jubileuszowe wygłosił ksiądz dziekan Hęciński z Lublińca.. Z powodu obecnych niewesołych czasów dla wiary świętej święcono jubileusz tylko w kościele; poza kościołem nie było żadnych uroczystości.


Rok 1924, Nr 73

Koszęcin w Lublinieckiem. (Jubileusz kościoła). W niedzielę, dnia 15 czerwca obchodził kościół tutejszy 200-letni jubileusz istnienia. Jak kronika kościelna podaje, pierwszy kościół zbudowano tu w roku 1564. jakie są koleje tego kościoła nie wiadomo, jest tylko ta pewność, że obecny kościół zbudowano przed 200 laty i tak jak pierwszy poświęcono opiece św Trójcy.


1937, Nr 263 (1)

Wypadek samochodowy.

Na szosie Kochanowice – Lisów zdarzył się wypadek samochodowy Z Kochanowic, po uroczystym bierzmowaniu, którego udzielał ks sufragan Bienek,jechali autem ks Gąska z Koszęcina, ks Herman z Sadowa i ks Brzezina superior oo Oblatów z Lublińca. W pewnej chwili przy mijaniu samochodu jadącego z przeciwnej strony, auto najechało na kamień, i przez powstały stad wstrząs otwarły się drzwiczki, po czym zatrzaśnięte przez gwałtowne uderzenie o przydrożne drzewa wyleciały, złamawszy ks Hermanowi w dwu miejscach nogę. Następnie auto podrzucone rozpędem runęło na drzewo przy szosie, przy czym z auta wyrzuceni zostali ks Herman i ks Brzezina. Ostatni odniósł szereg obrażeń wewnętrznych. Ciężko pokaleczonego ks Hermana odwieziono do szpitala w Lublińcu. Księża jechali z Kochanowic do Olszyny, gdzie ks sufragan w następnym dniu udzielić miał sakramentu bierzmowania.



1. Kuratus – wikariusz, któremu powierzono opiekę nad kościołem filialnym 
2. "Polska Zachodnia", wszystkie poprzednie - "Katolik"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz