Romantyczna opowieść o nieszczęśliwej miłości i Białej Damie w opowieści szeroko rozpisanej przez Józefa Ulfika jest przede wszystkim opowieścią o początkach chrześcijaństwa.
Smutny los Przeslawy z Koszęcina
Gosław Koszęński
[pan Koszęcina] był wdowcem i miał jedną córkę, której było na imię Przesława,
która była nadzwyczajnej urody, łagodności i szlachetnego serca. Gdy wyrosła na
dziewicę, była bardzo czuła na otoczenie, i bardzo się zajmowała tym, co się
dookoła dzieje i jakie wiadomości z świata nadchodziły. Były to jeszcze
czasy, gdy nasi przodkowie byli poganami, bo aczkolwiek wierzyli w życie
pozagrobowe, ale uwielbiali i składali ofiary bogom [...]. W tym czasie w
Koszęcinie uwielbiana była bogini Marzanna.
Nadchodziły też do nich wiadomości o chrześcijaństwie, które przychodziły od zachodu i południa. Dochodziły ich też o gwałtach, jakie się działy nad Łabą i na Morawach, działy pod pozorem nawracania, toteż były i obawy przed takim chrześcijaństwem. Przesława też słyszała o naukach, jakie chrześcijanie głoszą, o Bogu, którego oni nie znają [...]. Gdy częściej o tym rozmawiała z ojcem, powiedział jej ojciec, że to tylko Niemcy głoszą o chrześcijaństwie, a on od Niemców żadnego nowego obrządku nie przyjmie. Z czasem nadchodziło coraz więcej wiadomości o chrześcijaństwie, o ich nauce i o uczniach Metodego, którzy byli Słowianami, a Przesławie podobały się bardzo ich nauki, jakie oni głosili, które częściowo się też do Koszęcina przedostały. Najwięcej podobało jej się to, że ta wiara opiera się na miłości Boga i bliźniego [...]. Przesława zapoznała się z pewnym młodzieńcem z ludu, któremu było na imię Wisław. Wisław był prostym wyrobnikiem koszów i wyjeżdżał z towarem daleko na jarmarki, gdzie były tam sprzedawane i z tego powodu nazywano go Koszutek. Wisław Koszutek [...] był utalentowanym człowiekiem i szlachetnego serca, był na służbie u Gosława Koszęńskiego i z dalekiej podróży przynosił zawsze najnowsze wiadomości z świata [...]. Miał jeszcze dobrą pamięć. Toteż z jego dalekich podróży to, co słyszał od misjonarzy o Bogu i jego przykazaniach, po powrocie do domu powtarzał ludowi w Koszęcinie [....]. Najwięcej przejmowała się tym Przesława, której Wisław wykładał nauki misjonarzy jak najdokładniej [...]. Nowości, jakie Wisław Koszutek z świata przynosił, Przesławie się to bardzo podobały i nad tym dużo rozmyślała: co to ma znaczenie składać ofiary martwej postaci jaka przedstawiała Marzanna -jeżeli istnieje prawdziwy Bóg, którego ona dotychczas nie zna, a tak chętnie by chciała poznać, a z ojcem nie mogła wiele o tym mówić, więc takimi wiadomościami dzieliła się z Wisławem Koszutkiem i przeto polubiła go i zawsze, gdy powracał z świata, chętnie słuchała jego opowiadania o chrześcijaństwie [...]. W końcu zaprzestali składać ofiary dla bogini Marzanny, o czym się ojciec dowiedział i bardzo się rozgniewał na córkę, że tylko o chrześcijaństwie myśli i do tego zapoznała się z młodzieńcem prostego pochodzenia. Gosław Koszęński miał tę jedyną córkę i marzył o młodzieńcu dla niej z rodziny szlacheckiej [...]. Przesława tłumaczyła się wobec ojca, że nowe wyznanie głosi o Bogu, który jest nam dotychczas nieznany ani niewidzialny, głosi miłość Boga i bliźniego [...]. Ale Gosław zażądał od swojej córki bezwzględnego zerwania z Wisławem i nowinkami o nieznanym i niewidzialnym Bogu.
Nadchodziły też do nich wiadomości o chrześcijaństwie, które przychodziły od zachodu i południa. Dochodziły ich też o gwałtach, jakie się działy nad Łabą i na Morawach, działy pod pozorem nawracania, toteż były i obawy przed takim chrześcijaństwem. Przesława też słyszała o naukach, jakie chrześcijanie głoszą, o Bogu, którego oni nie znają [...]. Gdy częściej o tym rozmawiała z ojcem, powiedział jej ojciec, że to tylko Niemcy głoszą o chrześcijaństwie, a on od Niemców żadnego nowego obrządku nie przyjmie. Z czasem nadchodziło coraz więcej wiadomości o chrześcijaństwie, o ich nauce i o uczniach Metodego, którzy byli Słowianami, a Przesławie podobały się bardzo ich nauki, jakie oni głosili, które częściowo się też do Koszęcina przedostały. Najwięcej podobało jej się to, że ta wiara opiera się na miłości Boga i bliźniego [...]. Przesława zapoznała się z pewnym młodzieńcem z ludu, któremu było na imię Wisław. Wisław był prostym wyrobnikiem koszów i wyjeżdżał z towarem daleko na jarmarki, gdzie były tam sprzedawane i z tego powodu nazywano go Koszutek. Wisław Koszutek [...] był utalentowanym człowiekiem i szlachetnego serca, był na służbie u Gosława Koszęńskiego i z dalekiej podróży przynosił zawsze najnowsze wiadomości z świata [...]. Miał jeszcze dobrą pamięć. Toteż z jego dalekich podróży to, co słyszał od misjonarzy o Bogu i jego przykazaniach, po powrocie do domu powtarzał ludowi w Koszęcinie [....]. Najwięcej przejmowała się tym Przesława, której Wisław wykładał nauki misjonarzy jak najdokładniej [...]. Nowości, jakie Wisław Koszutek z świata przynosił, Przesławie się to bardzo podobały i nad tym dużo rozmyślała: co to ma znaczenie składać ofiary martwej postaci jaka przedstawiała Marzanna -jeżeli istnieje prawdziwy Bóg, którego ona dotychczas nie zna, a tak chętnie by chciała poznać, a z ojcem nie mogła wiele o tym mówić, więc takimi wiadomościami dzieliła się z Wisławem Koszutkiem i przeto polubiła go i zawsze, gdy powracał z świata, chętnie słuchała jego opowiadania o chrześcijaństwie [...]. W końcu zaprzestali składać ofiary dla bogini Marzanny, o czym się ojciec dowiedział i bardzo się rozgniewał na córkę, że tylko o chrześcijaństwie myśli i do tego zapoznała się z młodzieńcem prostego pochodzenia. Gosław Koszęński miał tę jedyną córkę i marzył o młodzieńcu dla niej z rodziny szlacheckiej [...]. Przesława tłumaczyła się wobec ojca, że nowe wyznanie głosi o Bogu, który jest nam dotychczas nieznany ani niewidzialny, głosi miłość Boga i bliźniego [...]. Ale Gosław zażądał od swojej córki bezwzględnego zerwania z Wisławem i nowinkami o nieznanym i niewidzialnym Bogu.
Przesława była
przez mieszkańców Koszęcina lubiana, poważana i szanowana dla jej łagodnego i
szlachetnego serca. W szczególności Wisław, który wypełniał jej wszystkie
życzenia i zawsze gdy powracał z dalekiej podróży, opowiadał jej wszystkie
nowinki ze świata i nauki, jakie misjonarze głosili [...]. Gosław wiedział, że
jego zakazy nie skutkowały [...], postanowił ją od świata odłączyć i przez to
do posłuszeństwa i
uległości zmusić [...], kazał ją zamknąć do wieży [...]. Wisław był tak do niej
przywiązany [...], że i teraz gdy była odcięta od świata, starał się każdą nowinę,
którą osiągnął w dalekiej podróży, ją powiadomić. Przesława w swoim osamotnieniu
starała się modlić do nieznanego Boga, aczkolwiek dotychczas żadnej modlitwy
nie zdołała się nauczyć [...]. Pomimo że Przesława była zamknięta w wieży nad świątynią
Marzanny [...] Wisław doniósł jej, że misjonarze głoszą, że w nagłym wypadku
pragnienie chrztu jest też ważnym aktem jak sam chrzest, toteż Przesława tym
więcej powtarzała swoje pragnienie chrztu. Niewiele w Koszęcinie w tym czasie
zamieszkiwało ludzi, ale wszyscy ubolewali nad losem Przesławy [...]. Gosław wiedział
o tym, że mieszkańcy w Koszęcinie współczują nad losem Przesławy i że jej ducha
nie przełamie [...], wypowiedział na swoją własną córkę [...] straszne przekleństwo:
„W imię twego nieznanego i niewidzialnego Boga masz się w ropuchę przemienić i
w ziemię zapaść" [...]. Nazajutrz - na miejscu, gdzie stała świątynia Marzanny,
zobaczył wielki staw, a w nim mnóstwo żab i ropuch. Gosław przeraził się tym i
wszyscy mieszkańcy Koszęcina. Teraz dopiero sobie uświadomił swoje przekleństwo
wypowiedziane w gniewie na własną córkę i jego skutki, prześladowały go wyrzuty
sumienia [...]. Teraz dopiero otworzyły mu się oczy i spostrzegł swoją nieprawość
nie tylko wobec swojej córki, ale wobec Boga, z którym się zapoznawała, bo
zamiast ojcowskiego błogosławieństwa wypowiedział przekleństwo, którego już
odwołać nie mógł [...]. Zalały się
podziemne przejścia do zamku, przez które wdzierały się żaby i ropuchy do
mieszkania jego, tak że nie brakowało ich nawet w pościeli. Najwięcej ubolewał
Wisław, pogrążony w smutku, zawsze gdy mu czas pozwalał, chodził nad staw,
podsłuchiwał, szlochał i wołał: Przesławo, Przesławo! daj mi znać, czy jeszcze jesteś między
żyjącymi? Ale woda i cały staw milczały, tylko żaby tu i ówdzie rechotały
[...]. Pewnej nocy podczas snu miał takie polecenie - aby nazajutrz z rana
stawił się w wyznaczonym miejscu i tam mu się Przesława pokaże. Wisław [...]
poszedł nazajutrz na wskazane miejsce i ku wielkiemu przerażeniu z wody wyszła
taka brzydka ropucha, że Wisław upadł omdlały na ziemię. Gdy przyszedł do
siebie, nie widział już nic więcej, jak samego siebie. Wisław starał się teraz
bliżej zapoznać z nowym wyznaniem i starannie uczył się modlitwy, gdyż postać
ropuchy stawała mu w myślach, tak jak ją widział nad stawem i modlił się o
przemienienie.
Gosław pogrążony
w smutku, z wielkim żalem starał się teraz to zło, które popełnił, jakoś
wynagrodzić, bo widział potęgę i wszechmoc Boga [....], postanowił sobie zapoznać
się z nauką chrześcijańską. Przeto powołał misjonarzy i zapoznał się on sam i
wszyscy mieszkańcy Koszęcina z nauką Chrystusową. Według wskazówek misjonarzy
na pamiątkę wprowadzenia chrześcijaństwa w Koszęcinie Gosław dał wybudować
kaplicę [...]. Gdy kaplica była wykończona, po poświęceniu jej pierwsza msza
była poświęcona za Przesławę. Wisław Koszutek modlił się teraz za Przesławę i
rozmyślał nad jej losem [...]. Pewnego razu gdy Wisław zamyślony zbliżał się do
kaplicy, zauważył białą postać, która także zbliżała się do kaplicy, potem znikła.
Nazajutrz Wisław widział tę samą postać i wielu mieszkańców Koszęcina. Wisław chciał
się przekonać, co to jest za postać, więc przychodził już w nocy. Wisław wciąż
rozmyślał o Przesławie, która pomimo pragnienia chrztu, jednak go nie
otrzymała, rozważał to po każdej modlitwie [...].Białą postać na wieży widział w
tym samym odzieniu, jak była na wieży w świątyni Marzanny zamknięta. Gdy się zbliżali
do siebie, Wisław rzeczywiście poznał Przesławę i z podniesioną radością zawołał: Przesławo,
czyś to ty? A gdy był już upewniony że to ona, zawołał: Przesławo, Przesławo!
czy jesteś jeszcze między żyjącymi? Co mam dla ciebie uczynić? Na to ta biała
postać odpowiedziała: Tak! Wisławie, to ja, ale jestem już w wieczności, a za
życia otrzymałam chrzest pragnienia i życzę sobie, abyś w modlitwie też o mnie pamiętał, a innej niewiasty już nie
zapoznawał [...]. Wisław Koszutek po szedł do misjonarzy i poprosił o
przyjęcie, i stał się wielkim krzewicielem chrześcijaństwa [...]. Pierwszą mszę
odprawił w kaplicy zamkowej w Koszęcinie za duszę Przesławy [...].
Gosław Koszęński
miał teraz sposobność patrzeć, jakie Owoce przyniosła wiara w prawdziwego Boga,
nie tylko w Koszęcinie, ale i całej Polsce, w której sam król z całym narodem
przyjął chrzest [...]. Majątek w Koszęcinie [...] przekazał książętom opolskim,
z którymi był krewny. Książęta opolscy przetrwali w Koszęcinie blisko cztery
wieki. Staw, który powstał po zapadnięciu się świątyni Marzanny z czasem się
zmniejszał [...], dzisiaj na tym miejscu łąki i park się znajduje [...]. Gosław
Koszęński przygotowywał się do chrztu wraz ze swoimi mieszkańcami w czasie
postu, a w czasie Wielkiej Nocy odbył się chrzest pana i wszystkich mieszkańców
Koszęcina [...].
Podania
ludowe zebrane przez J.Ulfika (rękopis)
Joanna Świtała – Mastalerz O duchach, strzygach,
utopcach… „Spichlerzowe” podania i legendy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz