niedziela, 24 listopada 2013

O księżniczce przemienionej w ropuchę i przyjęciu chrześcijaństwa przez Koszęcinian



Romantyczna opowieść o nieszczęśliwej miłości i Białej Damie w opowieści szeroko rozpisanej  przez Józefa Ulfika jest przede wszystkim opowieścią o początkach chrześcijaństwa.

Smutny los Przeslawy z Koszęcina

Gosław Koszęński [pan Koszęcina] był wdowcem i miał jedną córkę, której było na imię Przesława, która była nadzwyczajnej urody, łagodności i szlachetnego serca. Gdy wyrosła na dziewicę, była bardzo czuła na otoczenie, i bardzo się zajmowała tym, co się dookoła dzieje i jakie wiadomości z świata nadchodziły. Były to jeszcze czasy, gdy nasi przodkowie byli poganami, bo aczkolwiek wierzyli w życie pozagrobowe, ale uwielbiali i składali ofiary bogom [...]. W tym czasie w Koszęcinie uwielbiana była bogini Marzanna.
Nadchodziły też do nich wiadomości o chrześcijaństwie, które przychodziły od zachodu i południa. Dochodziły ich też o gwałtach, jakie się działy nad Łabą i na Morawach, działy pod pozorem nawracania, toteż były i obawy przed takim chrześcijaństwem. Przesława też słyszała o naukach, jakie chrześcijanie głoszą, o Bogu, którego oni nie znają [...]. Gdy częściej o tym rozmawiała z ojcem, powiedział jej ojciec, że to tylko Niemcy głoszą o chrześcijaństwie, a on od Niemców żadnego nowego obrządku nie przyjmie. Z czasem nadchodziło coraz więcej wiadomości o chrześcijaństwie, o ich nauce i o uczniach  Metodego, którzy byli Słowianami, a Przesławie podobały się bardzo ich nauki, jakie oni głosili, które częściowo się też do Koszęcina przedostały. Najwięcej podobało jej się to, że ta wiara opiera się na miłości Boga i bliźniego [...]. Przesława zapoznała się z pewnym młodzieńcem z ludu, któremu było na imię Wisław. Wisław był prostym wyrobnikiem koszów i wyjeżdżał z towarem daleko na jarmarki, gdzie były tam sprzedawane i z tego powodu nazywano go Koszutek. Wisław Koszutek [...] był utalentowanym człowiekiem i szlachetnego serca, był na służbie u Gosława Koszęńskiego i z dalekiej podróży przynosił zawsze najnowsze wiadomości z świata [...]. Miał jeszcze dobrą pamięć. Toteż z jego dalekich podróży to, co słyszał od misjonarzy o Bogu i jego przykazaniach, po powrocie do domu powtarzał ludowi w Koszęcinie [....]. Najwięcej przejmowała się tym Przesława, której Wisław wykładał nauki misjonarzy jak najdokładniej [...]. Nowości, jakie Wisław Koszutek z świata przynosił, Przesławie się to bardzo podobały i nad tym dużo rozmyślała: co to ma znaczenie składać ofiary martwej postaci jaka przedstawiała Marzanna -jeżeli istnieje prawdziwy Bóg, którego ona dotychczas nie zna, a tak chętnie by chciała poznać, a z ojcem nie mogła wiele o tym mówić, więc takimi wiadomościami dzieliła się z Wisławem Koszutkiem i przeto polubiła go i zawsze, gdy powracał z świata, chętnie słuchała jego opowiadania o chrześcijaństwie [...]. W końcu zaprzestali składać ofiary dla bogini Marzanny, o czym się ojciec dowiedział i bardzo się rozgniewał na córkę, że tylko o chrześcijaństwie myśli i do tego zapoznała się z młodzieńcem prostego pochodzenia. Gosław Koszęński miał tę jedyną córkę i marzył o młodzieńcu dla niej z rodziny szlacheckiej [...]. Przesława tłumaczyła się wobec ojca, że nowe wyznanie głosi o Bogu, który jest nam dotychczas nieznany ani niewidzialny, głosi miłość Boga i bliźniego [...]. Ale Gosław zażądał od swojej córki bezwzględnego zerwania z Wisławem i nowinkami o nieznanym i niewidzialnym Bogu.
Przesława była przez mieszkańców Koszęcina lubiana, poważana i szanowana dla jej łagodnego i szlachetnego serca. W szczególności Wisław, który wypełniał jej wszystkie życzenia i zawsze gdy powracał z dalekiej podróży, opowiadał jej wszystkie nowinki ze świata i nauki, jakie misjonarze głosili [...]. Gosław wiedział, że jego zakazy nie skutkowały [...], postanowił ją od świata odłączyć i przez to do posłuszeństwa i uległości zmusić [...], kazał ją zamknąć do wieży [...]. Wisław był tak do niej przywiązany [...], że i teraz gdy była odcięta od świata, starał się każdą nowinę, którą osiągnął w dalekiej podróży, ją powiadomić. Przesława w swoim osamotnieniu starała się modlić do nieznanego Boga, aczkolwiek dotychczas żadnej modlitwy nie zdołała się nauczyć [...]. Pomimo że Przesława była zamknięta w wieży nad świątynią Marzanny [...] Wisław doniósł jej, że misjonarze głoszą, że w nagłym wypadku pragnienie chrztu jest też ważnym aktem jak sam chrzest, toteż Przesława tym więcej powtarzała swoje pragnienie chrztu. Niewiele w Koszęcinie w tym czasie zamieszkiwało ludzi, ale wszyscy ubolewali nad losem Przesławy [...]. Gosław wiedział o tym, że mieszkańcy w Koszęcinie współczują nad losem Przesławy i że jej ducha nie przełamie [...], wypowiedział na swoją własną córkę [...] straszne przekleństwo: „W imię twego nieznanego i niewidzialnego Boga masz się w ropuchę przemienić i w ziemię zapaść" [...]. Nazajutrz - na miejscu, gdzie stała świątynia Marzanny, zobaczył wielki staw, a w nim mnóstwo żab i ropuch. Gosław przeraził się tym i wszyscy mieszkańcy Koszęcina. Teraz dopiero sobie uświadomił swoje przekleństwo wypowiedziane w gniewie na własną córkę i jego skutki, prześladowały go wyrzuty sumienia [...]. Teraz dopiero otworzyły mu się oczy i spostrzegł swoją nieprawość nie tylko wobec swojej córki, ale wobec Boga, z którym się zapoznawała, bo zamiast ojcowskiego błogosławieństwa wypowiedział przekleństwo, którego już odwołać nie mógł [...]. Zalały się podziemne przejścia do zamku, przez które wdzierały się żaby i ropuchy do mieszkania jego, tak że nie brakowało ich nawet w pościeli. Najwięcej ubolewał Wisław, pogrążony w smutku, zawsze gdy mu czas pozwalał, chodził nad staw, podsłuchiwał, szlochał i wołał: Przesławo, Przesławo!  daj mi znać, czy jeszcze jesteś między żyjącymi? Ale woda i cały staw milczały, tylko żaby tu i ówdzie rechotały [...]. Pewnej nocy podczas snu miał takie polecenie - aby nazajutrz z rana stawił się w wyznaczonym miejscu i tam mu się Przesława pokaże. Wisław [...] poszedł nazajutrz na wskazane miejsce i ku wielkiemu przerażeniu z wody wyszła taka brzydka ropucha, że Wisław upadł omdlały na ziemię. Gdy przyszedł do siebie, nie widział już nic więcej, jak samego siebie. Wisław starał się teraz bliżej zapoznać z nowym wyznaniem i starannie uczył się modlitwy, gdyż postać ropuchy stawała mu w myślach, tak jak ją widział nad stawem i modlił się o przemienienie.
Gosław pogrążony w smutku, z wielkim żalem starał się teraz to zło, które popełnił, jakoś wynagrodzić, bo widział potęgę i wszechmoc Boga [....], postanowił sobie zapoznać się z nauką chrześcijańską. Przeto powołał misjonarzy i zapoznał się on sam i wszyscy mieszkańcy Koszęcina z nauką Chrystusową. Według wskazówek misjonarzy na pamiątkę wprowadzenia chrześcijaństwa w Koszęcinie Gosław dał wybudować kaplicę [...]. Gdy kaplica była wykończona, po poświęceniu jej pierwsza msza była poświęcona za Przesławę. Wisław Koszutek modlił się teraz za Przesławę i rozmyślał nad jej losem [...]. Pewnego razu gdy Wisław zamyślony zbliżał się do kaplicy, zauważył białą postać, która także zbliżała się do kaplicy, potem znikła. Nazajutrz Wisław widział tę samą postać i wielu mieszkańców Koszęcina. Wisław chciał się przekonać, co to jest za postać, więc przychodził już w nocy. Wisław wciąż rozmyślał o Przesławie, która pomimo pragnienia chrztu, jednak go nie otrzymała, rozważał to po każdej modlitwie [...].Białą postać na wieży widział w tym samym odzieniu, jak była na wieży w świątyni Marzanny zamknięta. Gdy się zbliżali do siebie, Wisław rzeczywiście poznał Przesławę i z podniesioną radością zawołał: Przesławo, czyś to ty? A gdy był już upewniony że to ona, zawołał: Przesławo, Przesławo! czy jesteś jeszcze między żyjącymi? Co mam dla ciebie uczynić? Na to ta biała postać odpowiedziała: Tak! Wisławie, to ja, ale jestem już w wieczności, a za życia otrzymałam chrzest pragnienia i życzę sobie, abyś w modlitwie też  o mnie pamiętał, a innej niewiasty już nie zapoznawał [...]. Wisław Koszutek po szedł do misjonarzy i poprosił o przyjęcie, i stał się wielkim krzewicielem chrześcijaństwa [...]. Pierwszą mszę odprawił w kaplicy zamkowej w Koszęcinie za duszę Przesławy [...].
Gosław Koszęński miał teraz sposobność patrzeć, jakie Owoce przyniosła wiara w prawdziwego Boga, nie tylko w Koszęcinie, ale i całej Polsce, w której sam król z całym narodem przyjął chrzest [...]. Majątek w Koszęcinie [...] przekazał książętom opolskim, z którymi był krewny. Książęta opolscy przetrwali w Koszęcinie blisko cztery wieki. Staw, który powstał po zapadnięciu się świątyni Marzanny z czasem się zmniejszał [...], dzisiaj na tym miejscu łąki i park się znajduje [...]. Gosław Koszęński przygotowywał się do chrztu wraz ze swoimi mieszkańcami w czasie postu, a w czasie Wielkiej Nocy odbył się chrzest pana i wszystkich mieszkańców Koszęcina [...].
Podania ludowe zebrane przez J.Ulfika (rękopis)


Joanna Świtała – Mastalerz O duchach, strzygach, utopcach… „Spichlerzowe” podania i legendy
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz