niedziela, 15 lutego 2015

kultowa koszęcińska knajpa



To jest jedno z takich zdjęć, o jakich pisałam dwa posty wstecz.
Wyłowiłam na profilu pana Jozefa Koryckiego (na zdjęciu), któremu dziękuję za zgodę na opublikowanie.

1979 rok
Ja takich czasów nie pamiętam.
Chociaż jako dwulatka podobno bywałam częstym gościem tego przybytku.
Kiedy miała się urodzić moja siostra przyjechałam do Koszęcina z mamą w zaawansowanej ciąży i nianią. Zadaniem niani było zajmowanie się dzieckiem już urodzonym. Niania zabierała dziewczynkę Kasię i wychodziła. Codziennie wychodziła na spacery, lato było spacerować można było długo. I tak by sobie spacerowały aż do późnej jesieni, gdyby nie to, że któregoś razu pani ze Ślaskiej zaczepiła Babcię i oburzona mówi: a ta świekra od waszej córki to dziecku nawet cukierka nie kupi. Babcia zdziwiona jaka świekra, jakie dziecko i co za cukierek?
No i w ten sposób się wydało, że niania z dzieckiem Kasia lat niecałe 2 codziennie szła do knajpy na kieliszeczek wódeczki.
Kieliszeczek nie kieliszeczek, dzisiaj nikt nie dojdzie ile ich było dość, że niania musiała spakować walizeczkę i wrócić do rodzinnej wsi.
A wszystko przez to, że żal jej było paru groszy na cukierka dla "wnuczki". 


Więc wiecie, kiedy coś robicie dbajcie o szczegóły. I pamiętajcie, że bajtel na Śląsku to małe królewiątko, szczególnie dla starzyków. 


Jeśli ktoś ma zdjęcia Śląskiej czy z zewnątrz czy z wewnątrz to proszę o kontakt. A wspomnienia również mile widziane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz