czwartek, 21 listopada 2013

Prawdziwa historia krzyża przy ulicy Łazowskiej

Piękną autentyczną opowieść o przydrożnym krzyżu przy ulicy Łazowskiej opisuje Kazimiera Maria Pyka w "Śląskich wspomnieniach". 

Jeszcze w latach powojennych na skraju Koszęcina rozpoczynało się dworskie pole. (...) Idąc (...) w kierunki Łazów po lewej stronie drogi było pole zwane mokrzec. Na nim to przed stu laty postawiono wysoki drewniany krzyż, ufundowany przez Franciszka Drzozgę (1850-1920). Upamiętniał o tragiczny wypadek , w którym pod kołami wozu zginął młody człowiek, kim był, nie wiadomo. Umocowana do krzyża figura Chrystusa została przez Drzozgę zamówiona aż w Bawarii, a dokładniej w Monachium. (...) Po jakimś czasie samotny krzyż postawiony w szczerym polu zaczął przeszkadzać w pracach polowych i postanowiono go usunąć. Wówczas jego fundator przeniósł go na własną działkę, na miejsce, gdzie stoi do dziś (choć tam tez musiał zostać przesunięty o dwa metry od drogi).
Franciszek Drzozga mieszkał na rogu ulicy Boronowskiej i Sienkiewicza, pracował w majątku ziemskim księcia Hohenlohe. 
Historię niezwykłego i szlachetnego czynu swojego dziadka opowiedziały mi jego wnuczki Anna, Łucja i Klara oraz prawnuczka Maria. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz